Stanowczo za rzadko tam bywam. Trzeba będzie to nadrobić - tymczasem w torbie z winogronami znalazłam maleńkiego ślimaka, który (niczego nieświadomy) przebył godzinną drogę samochodem do miasta. A ja zrobiłam mu kilka zdjęć.
Początkowo dzielnie eksplorował nowy dla niego teren mojego balkonu:
Potem zamknął się w sobie na winogronie:
I nawet jesienne słońce nie zdołało go zachęcić do wyjścia:
mmmm tak to napisałaś, że aż sama poczułam te wszystkie zapachy! I te zdjęcia... bardzo ślimakowi 'do twarzy' w tej odsłonie!
OdpowiedzUsuńfantastyczne zdjęcia :) Czułki slimakowe wygladają na nich genialnie :)
OdpowiedzUsuńMarta, cudne makra!
OdpowiedzUsuńboska fotorelacja! ahahah :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDrugie zdjęcie najbardziej mi sie podoba
OdpowiedzUsuńŚwietne foty. Ja mam ślimakofobię. Nie wiem skąd mi się wzięła....
OdpowiedzUsuńSlimak ,jak slimak-fajny,ale te twoje koty,misie i inne zwierzatka sa cudne!Serio pierwszy raz widze takie ciekawe i tak starannie zrobione prace!Podziw wielki:-)Pozdrawiam cieplo.Ania
OdpowiedzUsuńDzięki:)
OdpowiedzUsuńCiekawe skąd ta ślimakofobia, Marta. Ja ślimaki bardzo lubię (nie jeść;))
Aniu, dziękuję.
Popatrzeć lubię, często obserwujemy z Tomaszkiem na spacerze. Jednak do ręki bym nie wzięła, nawet przez skorupkę. Sama się z siebie śmieję, przecież mnie nie ugryzie :D
OdpowiedzUsuń