A właściwie Czerwony Kapturek i wilk.
Jak to często u mnie bywa - zaprzyjaźnieni. Bo wilk to po prostu druga natura Czerwonego Kapturka :)
A poza tym - ptaki. Śniły mi się przedwczoraj, wygrzebałam więc zdjęcie sprzed dwóch tygodni, ze spaceru z małym P.
Obserwowaliśmy wtedy karmione w locie mewy...
Matrioszka/kapturek- jak zwykle pierwsza klasa.. Zdjęcie CUDOWNE :)
OdpowiedzUsuńfantastycznie to robisz Marta!
OdpowiedzUsuńnie wiem jak ty to robisz, ale twoje prace są idealne !
OdpowiedzUsuńREWELACJA! zarówno Martioszka jak i fotka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jagodzinka.
Piękne są Twoje zdjęcia. A figurki są po prostu rewelacyjne i perfekcyjne w każdym calu. Uwielbiam! :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńJak to, druga natura? mnie tam uczono, że spotkanie czerwonego kapturka z wilkiem to symboliczne przedstawienie inicjacji seksualnej (pożeranie, w łózku) U Ciebie się tak przytulają, jak w wersji soft.
OdpowiedzUsuńOczywiście przepięknie! a ja i tak czekam na tę owieczkę, która się podobno kiedyś suszyła ;)
Brumm, mniej więcej to miałam na myśli :) Tyle że przedstawiłam to w wersji soft :D
OdpowiedzUsuńA owca dosycha na kaloryferze. Znając tempo mojej pracy, może i doczeka się pomalowania na Wielkanoc :o)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen wilk to nie ma szans na połknięcie Czerwonego Kapturka ;-)
OdpowiedzUsuńWidać w pani pracach mnóstwo uczucia i pewnie dlatego takie idealne wychodzą.
Mewy też cudne.
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń